2017
XIX Zaduszki Istebniańskie już za nami
Wspominając Jana Kawuloka - XIX Zaduszki Istebniańskie już za nami
Już od 19 lat z inicjatywy Zbigniewa Wałacha i Józefa Michałka w Istebnej organizowane są Zaduszki Istebniańskie. Idea tego wydarzenia to przypomnienie, a niejednokrotnie „ponowne odkrycie” wielkich ludzi naszej ziemi, którzy pozostawili w groniach swoje serce. Taką postacią bez wątpienia był Jan Kawulok „od Wojtosza”, człowiek o tak wielu talentach, że życia nie starczyło, by je wszystkie pomieścić.
W chłodny zaduszkowy wieczór, 2 listopada 2017 roku, sala Szkoły Podstawowej im. Księdza Józefa Londzina w Istebnej wypełniła się po brzegi. Zgromadzonych gości powitał Józef Michałek, prezes Oddziału Górali Śląskich Związku Podhalan i radny Gminy Istebna. Na widowni obecni byli między innymi: Wójt Gminy Istebna Henryk Gazurek wraz z małżonką, Zastępca Wójta Józef Polok, Przewodniczący Rady Gminy Istebna Artur Szmek wraz z małżonką, Sekretarz Gminy Istebna Teresa Łaszewska, radna powiatowa Łucja Michałek, radny powiatowy Janusz Juroszek, radni gminy Istebna, dyrektor Zespołu Szkolno – Przedszkolnego w Istebnej Robert Biernacki, Dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury w Istebnej Elżbieta Legierska – Niewiadomska, przedstawiciele mediów lokalnych i wielu innych gości.
Na początek usłyszeliśmy zatrzymany na nagraniu głos samego Jana Kawuloka, powoli i dostojnie śpiewającego ułożoną przez siebie pieśniczkym, która w pewnym sensie stała się alegorią jego życia : „Stoim se tu u potoka, nazywom się smyrek...” Zabrzmiał też dźwięk trąbity, na której zagrał pan Tadeusz Rucki z Koniakowa. Niestety Pani Zuzanna Kawulok nie mogła być wśród zebranych z powodu złego samopoczucia ale udało się na chwilę z nią połączyć przez transmisję na żywo. Córka Jana Kawuloka serdecznie podziękowała wszystkim przybyłym i organizatorom za to, że postanowili wspomnieć postać jej ojca.
Następnie dr Michał Kawulok przybliżył zebranym sylwetkę i biogram Jana Kawuloka. Poznaliśmy jego dzieje od czasu, gdy 20 września 1899 r. przyszedł na świat, poprzez młodość spędzoną na sałaszu przy wypasie owiec, rozwijanie pasji do budowy instrumentów i sadownictwa, dwuletni pobyt we Francji, działalność związaną z Zespołem Pieśni i Tańca „Koniaków”, a w końcu także otwarcie muzeum regionalnego - Chaty Kawuloka w Istebnej.
Kolejna część wydarzenia przybrała tak lubianą przez Jana Kawuloka formę „wieczornicy” - spotkania przy stole i opowieściach. Jako zapalony sadownik brał udział w takich zebraniach, gdzie rozmawiano o sadownictwie i kosztowano różnych odmian jabłek. Tym razem jednak zamiast jesiennych owoców, uczestnicy dzielili się wspomnieniami. Rozmowę prowadził Bogusław Słupczyński, aktor, założyciel teatru CST w Cieszynie, który rozpoczął odczytaniem strof Słowackiego „Trzeba życie rozłamać w dwie wielkie półowy/ Jedną godziną myśli — trzeba w przeszłość wrócić ...”.
Wspomnieniami i opowieściami podzielili się Antoni Kawulok, Teresa Kukuczka, Maria Marekwica, Anna Procner, Urszula Gruszka, Zbigniew Wałach, Józef Michałek, Janusz Macoszek. Dzięki nim poznaliśmy postać Ujca Kawuloka w wielu aspektach jego bogatej osobowości. Dowiedzieliśmy się o tym, jak wspaniale potrafił nastawiać złamane kości, czego naocznym przykładem są dwie zdrowe ręce pani Anny Procner, nastawione 6 lat temu przez „stryka łod Wojtosza” po tragicznym upadku z kasztana. Pan Antoni Kawulok przedstawił go z kolei jako człowieka mądrego i pracowitego, który ręczną pracą prześcigał w precyzji maszyny, ale był też otwarty na nowinki i niezmiernie się ucieszył z pierwszej otrzymanej tokarki. Muzyk Zbigniew Wałach zwrócił uwagę na niezwykłe, zadziwiające wręcz mistrzostwo wykonanych przez Jana Kawuloka instrumentów, doskonałość pracy snycerskiej znamionujące „rękę chirurga”. Urszula Gruszka opowiedziała z kolei o wzruszających okolicznościach śmierci Jana Kawuloka: „Przyjechali my rano z zespołym z Cepeliady, a chłapciska pomogali instrumenty smycić ku chałpie. Jak jedyn wsiecy my pośli przed dźwiyrze do ujca Kawuloka i cały autobus przyszeł, zaspiywalimy kurpiowską pieśń, kierej nas tam naucili. Tak jakoby zespolocy wiedzieli, zie ich trzeba poziegnać i to było ich łostatni poziegnani. Na drugi dziyń ujec uż nie zili. (…) Powiadają, że ciągnie wilka do lasa. Poiśli se tam do lasu narychtować drzewa, siedli se na pnioćku i tak z tóm sikierećkóm zostali. Ułożyli se pieśniczkym „Stoim jo se u potoka nazywom się smyrek...” I tak też se na tym smyrećku zostali...”
„U schyłku życia będziemy sądzeni z miłości. „On tą miłość do ludzi i do przyrody miał w sobie i to dało się odczuć” - zauważyła pani Teresa Kukuczka.
Spotkanie podsumował pan Józef Michałek: „Jan Kawulok otworzył Istebną na innych, był prekursorem jej otwarcia turystycznego. Niespełnione marzenie , by zostać lekarzem zrealizował w inny sposób - umiał żyć tym, co przynosił każdy kolejny dzień. Jana Kawuloka można niewątpliwie nazwać patronem dnia dzisiejszego.”
Całość zwieńczyło góralskie muzykowanie – na trąbicie zagrał Janusz Macoszek ,na gajdach zawtórował Zbigniew Wałach a zaśpiewały Urszula Gruszka i Łucja Dusek – Francuz.
Jak zauważył Bogusław Słupczyński, w internecie niewiele znajdziemy informacji o Janie Kawuloku, choć był wszak laureatem wielu ważnych odznaczeń z nagrodą im. Oskara Kolberga na czele. Pamięć o nim żyje jednak w sercach ludzi, którym wyświadczył tak wiele dobra. Przelał swoje niespełnienie marzenia lekarskie na umiejętność precyzyjnej budowy instrumentów, a muzyką leczył ludzkie dusze. Dziś owoce jego pracy w Istebnej trwają. Ręce, które nastawił nadal pracują; pieśniczki, których nauczył innych wciąż są śpiewane, izba regionalna, którą założył, nadal rozbrzmiewa muzyką i opowieściami. Z pewnością żaden z talentów, którymi był tak hojnie obdarzony ten istebniański „człowiek renesansu” nie poszedł na marne...
Stowarzyszenie „Na Groniach” w Istebnej serdecznie dziękuje wszystkim, którzy włączyli się w organizację Zaduszek Istebniańskich.
BJ
fot. J.Michałek i E.Cudzich